środa, 28 listopada 2012

Trzy wielofunkcyjne kosmetyki, które warto mieć

Zwykle półka z kosmetykami nie nastraja mnie do żadnych głębszych refleksji (jedynie przed jakimś wyjazdem do pytań egzystencjalnych urasta kwestia ilości niezbędnych do życia kosmetyków, okazuje że niemal zawsze jest ich stanowczo więcej niż walizka może pomieścić). Ostatnimi czasy robiłam jednak porządki. Moje główne spostrzeżenie: przecież nie korzystam z tych wszystkich rzeczy! Dlaczego moja półka ugina się od kosmetycznych cudów? 

Część rzeczy jest mi niezbędna do pielęgnacji. Inne kupiłam na próbę i średnio się sprawdziły, ale nadal leżą na półce. Czekają na lepsze czasy. Jeszcze inne kupiłam w zestawach, w promocjach (żel pod prysznic plus balsam, dwa w cenie jednego, biorę) itd. Wychodzi na to, że połowy spokojnie mogłabym się pozbyć. Dlatego dzisiaj podzielę się z wami moim osobistym mini rankingiem ulubionych i wielofunkcyjnych kosmetyków. Wybrałam trzy absolutne hity. Oto one:

Krem uniwersalny marki Oriflame (o zapachu pistacjowym lub klasycznym z miodowym akcentem). W większości przypadków używam go głównie jako pomadkę do ust. Ale nie tylko. Kremem spokojnie można smarować obtarcia i różne zadrapania, a także suchą i spierzchniętą skórę. Osobiście używam kremu także w charakterze bazy pod cienie do powiek. Odrobinę balsamu wklepuje w powiekę, dzięki czemu nakładany później cień dłużej się trzyma, a makijaż oczu jest bardziej trwały. Wymieniłam tutaj konkretny kosmetyk określonej firmy, ale to z tego względu, że innych nie próbowałam (jak ktoś zna jakiś dobry to z chęcią dowiem się jaki!) a pod nazwą „krem uniwersalny” kryje się często krem nawilżający do ciała. Niekoniecznie to jedno i to samo. 

Bibułki matujące – idealna rzecz dla osób które mają tłustą cerą! Robisz makijaż, nakładasz podkład a potem puder matujący. Wszystko wygląda cacy. Przez godzinę albo i dwie (a czasem trzy lub w porywach cztery, zależy od marki kosmetyków). A potem zaczyna się to co zwykle – świecąca cera. Błędem, który kiedyś nagminnie popełniałam, było poprawianie makijażu kolejną warstwą pudru. A potem jeszcze jedną. W efekcie tylko bardziej zatykałam sobie pory. Bibułki rozwiązują problem. Zamiast kolejnej warstwy pudru – wystarczy jedna bibułka by zlikwidować świecącą się cerę. Bibułki matujące po tym jak zrobimy make up z powodzeniem zastępują puder i krem do święcącej się cery. Nie musimy ich co jakiś czas nakładać od nowa. 

Trzeci na liście moich kosmetycznych bestsellerów jest kolorowy puder w formie różowo-beżowych kulek. Po przemieszaniu pędzlem tworzą dość interesującą całość - a twarz może przybrać tyle odcieni ile zechcemy. Ten kosmetyk z powodzeniem pełni funkcje użytecznego pudru, różu, a nawet… cienia do powiek. 

Na dzisiaj to już wszystko, dla odmiany może chociaż dzisiaj się wyśpię. W końcu sen działa lepiej niż niejeden krem czy kosmetyk do makijażu. Pamiętajcie o tym, drogie panie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz